Już w połowie października może zabraknąć środków na wypłatę świadczeń z ZUS. Z wyliczeń Ministerstwa Finansów wynika, że w pierwszej połowie roku na wypłatę emerytur zostało już wykorzystanych 59,6 proc. całości środków budżetowych. Resort finansów naciskał na premiera, by zgodził się na uruchomienie środków z Funduszu Rezerwy Demograficznej.
W piątek wchodzi w życie rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 16 sierpnia 2012 roku, na mocy którego z Funduszu Rezerwy Demograficznej na uzupełnienie “niedoborów” funduszu emerytalnego, wynikających z przyczyn demograficznych, na wypłatę emerytur zostanie przekazane 3 mld PLN.
Fundusz Rezerwy Demograficznej utworzony został w 2002 roku. Środki miały być w nim gromadzone na poczet wypłat świadczeń emerytalnych, w okresie niekorzystnych zmian, jakie nastąpią na rynku pracy po 2020 roku. Jak wynika z szacunków Głównego Urzędu Statystycznego, po 2020 roku w wyniku kompensacji wyżu demograficznego, liczba osób pobierających emerytury może wzrosnąć nawet o 60 proc.
Rząd naruszając rezerwy FRD, pod znakiem zapytania stawia gwarancję wypłat emerytur w przyszłości. Z założenia Fundusz miał być bowiem wentylem bezpieczeństwa, a zgromadzone w nim środki, uruchomione dopiero w sytuacji dramatycznego pogorszenia się sytuacji demograficznej. Zdaniem Macieja Grodzkiego z Instytutu Ekonomiki i Zarządzania Uniwersytetu Jagiellońskiego, w obecnej sytuacji nie możemy mówić o zapaści demograficznej. – Pomimo niżu demograficznego oraz rosnącej liczby osób powyżej 50. roku życia, załamania struktury demograficznej nie ma.
Przyszłość nie rysuje się jednak w kolorowych barwach, zwłaszcza jeśli nadal rząd z taką łatwością sięgał będzie po rezerwy z FRD. Z danych GUS wynika, iż w 2025 roku liczba osób w wieku poprodukcyjnym wzrośnie o 2,5 mln, co gorsza równocześnie ubędzie 3 mln osób w wieku produkcyjnym. W efekcie przemian demograficznych, za 13 lat, na 100 pracujących Polaków przypadać będzie aż 44 emerytów. Kolejnego przyrostu liczby emerytów należy spodziewać się około 2050 roku, kiedy to rynek pracy, kończąc aktywność zawodową, będą opuszczać roczniki z lat 80.
Może warto zatem pomyśleć o dodatkowym zabezpieczeniu finansowym? Z raportu On Board PR „Słabe filary polskiej emerytury” przygotowanego na podstawie badań Instytutu Homo Homini, wynika, iż aktywnie na poczet przyszłej emerytury, oszczędza zaledwie 40 proc. Polaków. Środki odłożone w okresie aktywności zawodowej, stanowią zaledwie ułamek budżetu emerytów, którego podstawa nadal opiera się na pieniądzach wypłacanych z ZUSu. A gdyby tak pójść śladem innych narodowości?
Dobrowolne oszczędzanie jest głównym źródłem dochodów emerytów w USA. W Wielkiej Brytanii, Kanadzie i Holandii, oszczędności takie stanowią około 40 proc. dochodów emerytów, w Danii, Irlandii i Norwegii – około 30 proc., w Niemczech – 15 proc. Niestety, aby oszczędzać z myślą o przyszłej emeryturze, trzeba dysponować odpowiednimi środkami. Ponad połowa ankietowanych przez Instytut Homo Homini Polaków, przyznała, że nie odkłada na przyszłą emeryturę, bo zwyczajnie brakuje im na ten cel pieniędzy.