Media donoszą o rozprzestrzeniającym się kryzysie w strefie euro. Z miesiąca na miesiąc staje się on coraz poważniejszym problemem, zaś nieudolność i sprzeczność interesów europejskich polityków przeraża decydentów w Chinach, Japonii i w Stanach Zjednoczonych. Świat martwi się o zagrożone bankructwem kraje europejskie, ale trzeba powiedzieć, że troska ta nie jest bezinteresowna.
Bankructwo Grecji i Irlandii, a także kłopoty finansowe Portugalii i Hiszpanii oraz nie najlepsze perspektywy Belgii i Włoch, powodują, że świat zaczyna zastanawiać się nad koniecznością udzielenia pomocy Europie. Unię nie stać na to, aby zapłacić za długi Hiszpanów czy Włochów. Na ich pokrycie na pewno nie wystarczy nawet 750 mld euro, jakie w ramach EFSF, czyli European Financial Stability Facility, państwa Eurolandu i Międzynarodowy Fundusz Walutowy zobowiązały się pożyczyć tym krajom, które mają poważne kłopoty finansowe.
W chwili obecnej na całym świecie rozpoczęły się wręcz dramatyczne poszukiwania kupców na europejskie obligacje. Przy dzisiejszych cenach papierów należących do Grecji czy Hiszpanii, nie ma zainteresowania nimi wśród prywatnych inwestorów. Z kolei, lokalne banki i firmy ubezpieczeniowe, nazywane często inwestorami przymusowymi, nie mają odpowiednich środków finansowych na ich nabycie.
Ewentualnymi kupcami tychże obligacji mogą zostać jedynie rządy państw, które są w posiadaniu sporych rezerw finansowych. Mowa tu przede wszystkim o Chinach, Japonii, Indiach, krajach arabskich i Norwegii. To właśnie Norwedzy jeszcze jesienią 2010 roku wykazali chęć nabycia obligacji Grecji.
W grudniu ubiegłego roku władze Chin wyraziły rosnące zaniepokojenie sytuacją w Europie. Obiecały one pomoc, bowiem dysponują astronomiczną wprost kwotą aż 2,8 biliona dolarów rezerw walutowych. 11 stycznia tego roku japoński minister finansów Yoshihiko Noda zadeklarował, że Japonia może nabyć obligacje emitowane przez EFSF, dzięki czemu ulegnie zwiększeniu zaufanie do tego funduszu.
W rezultacie, przeprowadzenie wspólnej akcji dofinansowania bankrutów strefy euro, przy wydatnym wsparciu MFW i Europejskiego Banku Centralnego, miałoby realne szanse na opóźnienie wybuchu kryzysu finansowego w samym sercu Eurolandu.
Trzeba dodać, że Chińczycy, Norwegowie czy Japończycy bynajmniej nie działają w sposób bezinteresowny. Wsparcie finansowe Grecji czy Portugalii przekłada się na podtrzymanie strefy euro i stabilizację waluty, w której wspominane kraje ulokowały znaczną część swoich rezerw finansowych. Ponadto, Europa jest ważnym odbiorcą towarów eksportowanych przez kraje azjatyckie.
Dlatego też ewentualny krach w strefie euro oznaczałby dramatyczny spadek notowań wspólnotowej waluty, co automatycznie zwiększyłoby konkurencyjność towarów włoskich czy greckich, kosztem produktów pochodzących z Chin i Japonii. Zubożeni Europejczycy nie byliby w stanie kupować luksusowych, azjatyckich towarów.
Wsparcie ze strony państw Azji bynajmniej nie jest rozwiązaniem problemów Europy, jaki stanowią rosnące długi zaciągane na sfinansowanie potrzeb starzejącego się społeczeństwa i coraz bardziej niewydolnego państwa opiekuńczego.
źródło: Bankier.pl,
Krzysztof Kolany, “Cały świat pomoże strefie euro”.