Rynek Akcji:
Polska
Na warszawskim parkiecie w pierwszej części tygodnia obserwowaliśmy zdecydowane pogorszenie się nastrojów. W ciągu pierwszych czterech sesji indeks szerokiego rynku zniżkował o prawie 4%. Odbywało się to przy nieco wyższych niż poprzednio obrotach. Skala wymiany papierów w przypadku niektórych największych spółek była naprawdę duża. To świadczy, że handel toczył się między dużymi graczami, prawdopodobnie jedną z jego stron byli inwestorzy zagraniczni.
Sytuacja na innych rynkach naszego regionu wskazywała, że skracają oni na nim pozycje. Nasz parkiet jest na tego typu ruchy bardzo podatny ze względu na dość wysoką płynność. W razie pogorszenia się nastrojów można z się z niego stosunkowo łatwo ewakuować. Czasem więc to, co jest zaletą rynku, może obracać się na jego niekorzyść. Za potwierdzeniem tezy o wychodzeniu inwestorów zagranicznych z naszej giełdy zdaje się przemawiać większa skala spadku indeksu największych spółek. WIG20 w trakcie pierwszych czterech sesji stracił prawie 5,6%, także przy nieco większych niż poprzednio obrotach.
O słabości naszego rynku w ostatnich dniach świadczyć może to, że byki niemal nie były w stanie bronić się przed spadkami. Także niewykorzystana szansa na jednorazowe choćby, nieco większe odreagowanie w czwartek wskazuje na kompletny brak siły w byczym obozie. Charakterystyczne jest także to, że największą „odpowiedzialność” za spadki indeksów ponosiły przede wszystkim spółki surowcowe, a w szczególności obie nasze rafinerie. Działo się tak przy wciąż jeszcze dość wysokich cenach ropy naftowej. Wyglądało to więc jak dyskontowanie nadchodzącej na tym rynku większej korekty. Pozostałe giełdowe branże zachowywały się całkiem przyzwoicie, z bankami na czele, których indeks niemal nie zmienił wartości. Najgorszą okazała się branża spożywcza, której wskaźnik zniżkował o zaledwie 2%.
Trzeba też pamiętać, że bardzo mocna zniżka, która także miała spory wpływ na wartość indeksów, a co za tym idzie obraz rynku, spowodowana była korygowaniem wartości akcji Telekomunikacji Polskiej w związku z odjęciem prawa do dywidendy. A to trochę zmienia ocenę kondycji rynku. Piątkowa sesja, choć obawiano się jej przebiegu ze względu na przypadający tego dnia termin wygasania kontraktów terminowych na akcje i indeksy, przyniosła spore odreagowanie po spadkowej korekcie. Trudno jeszcze mówić o jej zakończeniu, ale byki odzyskały siłę i skutecznie obroniły ważne dla nich wsparcia obu najważniejszych indeksów. Dobre informacje, dotyczące znacznie mniejszej niż w kwietniu dynamiki spadku produkcji przemysłowej, powinny w najbliższych dniach sprzyjać posiadaczom akcji. Po piątkowej sesji skala spadku indeksów zmniejszyła się prawie o połowę. Świadczy to jednak tylko o tym, że korekta nie nabrała na razie większych rozmiarów. Nie znaczy to, że nie nastąpi jej kontynuacja.
Europa
Na głównych giełdach europejskich tydzień był wyraźne spadkowy. Indeksy podążały śladem amerykańskiego rynku, na którym wskaźniki poszły zdecydowanie w dół, przerywając trwającą od kliku tygodni stabilizację na dość wysokim poziomie. Techniczny obraz rynku nieco się pogorszył, ale nie na tyle, by nie można było liczyć na próbę powrotu do wzrostów. Do tego jednak potrzeba bardziej optymistycznych danych dotyczących stanu gospodarki oraz wsparcia z Wall Street.
Na razie jednak takich wyraźnie optymistycznych sygnałów wyraźnie brakuje. Spora część wypowiedzi ekspertów i przedstawicieli instytucji finansowych wciąż wskazuje na zagrożenia. W czwartek przedstawiciel Deutsche Banku oznajmił, że kryzys finansowy jeszcze się nie skończył i rozciąga się na realną gospodarkę. Wcześniej Europejski Bank Centralny podał, że banki strefy euro mogą stracić dalsze 283 mld dolarów z powodu odpisów na złe kredyty. W tym tygodniu najbardziej ucierpiał indeks giełdy londyńskiej, a po czwartkowej informacji o nieoczekiwanym spadku sprzedaży detalicznej w maju, trudno liczyć na zmianę tej tendencji.
Dla giełd naszego regionu tydzień był także zdecydowanie spadkowy. Wygląda na to, że inwestorzy znów bardziej obawiają się ryzyka i ewakuują się z rynków wschodzących. Jedynie w Sofii pod koniec tygodnia inwestorzy starali się przerwać złą passę, ale nie dało to zbyt dobrego skutku. Jednym z największych przegranych był rosyjski RTS, który zniżkował o ponad 10%. Nastrojów w naszym regonie nie popsuły doniesienia o drastycznych środkach podejmowanych przez łotewskie władze, by zapobiec finansowej katastrofie kraju.
Piątkowa sesja przyniosła jednak poprawę na europejskich parkietach, ale obrazu rynku nie było to już w stanie zmienić. Inwestorzy Nadal muszą czekać na rozstrzygnięcia, zapadające w Stanach Zjednoczonych.
USA
Na parkiecie za oceanem wreszcie doszło do przełamania trwającej kilka tygodni stabilizacji. Jednak posiadacze akcji raczej nie na taki ruch liczyli. W skali tygodnia (liczonego od czwartku do czwartku), tamtejsze indeksy zniżkowały o 2,5-2,9%. Co prawda skala spadku nie była dramatycznie wielka, ale złe wrażenie pozostało. Morale byków zostało mocno podkopane. Nie były go w stanie wzmocnić nawet czwartkowe – dość optymistyczne – dane, płynące z rynku pracy, na którym liczba nowych osób pobierających zasiłek dla bezrobotnych zwiększyła się najmniej od kilku lat. Także korzystne odczyty wyprzedzających wskaźników koniunktury oraz aktywności gospodarczej w rejonie Filadelfii nie pobudziły nadmiernego entuzjazmu kupujących.
W takich warunkach trudno spodziewać się dalszych wzrostów, choć techniczny obraz rynku nie uległ wielkiemu pogorszeniu się. Ani psychologiczny poziom 900 punktów w przypadku indeksu S&P500, ani żaden istotny poziom wsparcia nie został zaatakowany. Cała nadzieja w tym, że na razie skala ruchu w dół jest bardzo niewielka, biorąc pod uwagę czas trwania poprzedzającej go konsolidacji. Zwykle w takich sytuacjach dynamika następujących po niej zmian jest znacząca. Tym razem tak się nie stało.
W nadchodzącym tygodniu nie zabraknie jednak impulsów do dalszych zmian na amerykańskim parkiecie. Poznamy sporo danych dotyczących i rynku pracy i sytuacji w sektorze nieruchomości. Nastroje mogą zmieniać się dość radykalnie i trudno przewidzieć, w którą stronę podążą indeksy. Brak reakcji na optymistyczne sygnały może wskazywać, że nadchodzi czas nieco większej korekty dość silnego i trwającego już stosunkowo długo trendu zwyżkowego. Dobry początek piątkowej sesji może jednak wskazywać na przedłużenie się wahań indeksów na dotychczasowym poziomie, choć rozpiętość zmian może być nieco większa niż w ostatnich tygodniach.
Azja
Na azjatyckich parkietach panuje dość zróżnicowana sytuacja. Największą siłę wciąż prezentuje giełda w Szanghaju. Po dość silnej korekcie spadkowej z poprzedniego tygodnia tamtejszy indeks powrócił do kontynuacji wzrostów. Rynek akcji będą tam wspierać pozytywne prognozy dotyczące perspektyw chińskiej gospodarki. Ostatnio międzynarodowe instytucje finansowe podnoszą prognozy jej wzrostu na ten rok, choć zwracają także uwagę na zagrożenia, związane przede wszystkim z możliwością spadku eksportu.
Znacznie gorzej radzi sobie giełda w Japonii. W mijającym tygodniu notowano tam silne spadki. Nikkei, po niedawnym ustanowieniu szczytu, dotarł do czerwcowego dołka i choć na razie udało mu się uniknąć zniżki do poziomu poniżej 9600 punktów, to zejście w dół nie jest wykluczone. W czwartek przedstawiciele japońskiego rządu stwierdzili, że tamtejsza gospodarka najgorsze ma już za sobą, powołując się na poprawiające się wskaźniki produkcji przemysłowej i eksportu. W kwietniu produkcja przemysłowa zwiększyła się w porównaniu do marca o 5,9%, jednak w porównaniu do kwietnia ubiegłego roku spadek jest wciąż bardzo duży.
Coraz gorzej wygląda sytuacja na giełdzie w Bombaju. Od czasu osiągnięcia szczytu w połowie czerwca, tamtejszy indeks dość mocno zniżkuje, a jego sytuacja techniczna sugeruje możliwość dalszych spadków. Nienajlepsze nastroje panują też na parkietach w Hong Kongu, Korei i na Tajwanie. Korekta wzrostów jest tam dość zaawansowana i nic nie wskazuje na to, by ta tendencja miała ulec radykalnej zmianie.
Rynek Walutowy:
Na światowym rynku walutowym sytuacja robi się coraz ciekawsza. W ostatnich dniach trwająca od początku marca aprecjacja europejskiej waluty została powstrzymana. Po próbie sforsowania przez euro poziomu najwyższego od początku tego roku, czyli szczytu z początku stycznia, znajdującego się na poziomie około 1,42 dolara za euro, amerykańska waluta przeszła do natarcia skutecznie zyskując na wartości. Na początku tygodnia to dość gwałtowne umocnienie zatrzymało się w okolicach poziomu 1,38 dolara za euro. Wydaje się, że obecnie najbardziej prawdopodobnym scenariuszem na najbliższe dni będzie szukanie równowagi w przedziale 1,38-1,4 dolara za euro. Wiele zależeć jednak będzie od sytuacji na giełdach papierów wartościowych. Cykl współzależności rynku walutowego i kapitałowego jest w ostatnim czasie dość czytelny. Od momentu rozpoczęcia 9 marca fali wzrostów na Wall Street, dolar mocno tracił na wartości. Gdy kontynuacja giełdowej minihossy stanęła pod znakiem zapytania, amerykańska waluta momentalnie zaczęła odzyskiwać siłę.
Po okresie sporych wahań w poprzednim tygodniu, od kilku dni możemy mówić o względnej stabilizacji na krajowym rynku walutowym. Od początku czerwca dwukrotnie obserwowaliśmy dynamiczną falę utraty wartości przez złotego. Za dolara dwukrotnie trzeba było płacić prawie 3,3 zł. Od kilku dni wahania zamykają się w przedziale 3,25 – 3,26 zł. Patrząc z nieco dłuższej perspektywy, możemy mówić o trwającej od sześciu tygodni stabilizacji naszej waluty względem dolara wokół poziomu 3,22 zł za „zielonego”. Silniejsze wahania, sprowadzające ceną dolara do 3,5 zł, czy nawet 3,6 zł, jak to miało miejsce pod koniec marca i kwietnia, należą już raczej do przeszłości. Jednak oprócz dość dynamicznej sytuacji na światowym rynku walutowym, można się spodziewać niekorzystnego wlewu na wartość naszej waluty czynników wewnętrznych, takich jak perspektywa obniżki stóp procentowych w czerwcu, czy wysoki poziom realizacji deficytu budżetowego. Na razie ich wpływ nie jest zbyt mocno odczuwalny.
Także w przypadku euro możemy mówić o pewnej stabilizacji, jednak na dość wysokim poziomie. Po sporej utracie wartości przez naszą walutę w maju, czerwiec przynosi wahania w przedziale 4,48 – 4,54 zł za euro. Po okresie dość niskich notowań, wciąż drogi pozostaje frank. W ostatnich dniach trzeba za niego płacić około 3 zł, a najniższy w czerwcu poziom to 2,93 zł. Nie pomagają w obniżeniu jego ceny zapowiedzi i działania szwajcarskiego banku centralnego, który dąży do tego, by nie dopuścić do umocnienia franka na międzynarodowym rynku walutowym.
Bardzo nerwowo na naszym rynku było w czwartek. W pierwszej połowie dnia mieliśmy do czynienia z dość dynamicznym osłabianiem się złotego, szczególnie wobec euro i franka szwajcarskiego. W najmniej korzystnym momencie kurs euro doszedł do 4,57 zł, a za franka trzeba było płacić 3,04 zł. Trudno racjonalnie uzasadnić taką dość niespodziewaną i zdecydowaną przecenę. Jedynym sensownym wyjaśnieniem jest pogorszenie się sytuacji na rynku kapitałowym i ewakuacja z naszego regionu inwestorów zagranicznych. Spory wpływ mogły też mieć dramatyczne informacje płynące z Łotwy, gdzie aby uniknąć bankructwa i spełnić warunki uzyskania pomocy finansowej międzynarodowych instytucji, zdecydowano się na drastyczne oszczędności, między innymi cięcia płac i emerytur. Kontrakcja jednak była równie gwałtowna i dynamiczna. W drugiej części dnia straty, jakie poniósł złoty zostały niemal w całości zniwelowane. Z podobną sytuację mieliśmy do czynienia dwukrotnie na początku czerwca. Po zbliżeniu się do poziomu 4,57 zł za euro, następowało dynamiczne cofnięcie się kursu i umocnienie się złotego. Być może, że zadziałał tu silny opór techniczny lub chwilowe emocje inwestorów, ale nie można też wykluczyć interwencyjnych działań Banku Gospodarstwa Krajowego, działającego na zlecenie ministerstwa finansów.
Rynek Surowców:
Na rynki surowców zawitała spadkowa korekta. Jej rozmiary nie są na razie zbyt poważne, ale widać wyraźny wyłom w trwającej od kilku miesięcy tendencji wzrostowej. Jeszcze pod koniec poprzedniego tygodnia ceny ropy naftowej szturmowały poziom 72 dolarów za baryłkę. Już w poniedziałek byliśmy świadkami spadku poniżej 70 dolarów. W ciągu tygodnia notowania starały się przebić zarówno ponad górny poziom, jak i zejść niżej. Widać więc coraz większą nerwowość na tym rynku. Dalsze losy notowań zależeć będą nie tylko od wieści płynących z globalnej gospodarki, ale też będą wypadkową opanowania inwestorów. Wszak mają oni do zrealizowania dość pokaźne zyski. Gdy zaczną one być zagrożone, nie zawahają się przystąpić do wyprzedaży. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy notowania ropy naftowej zwyżkowały o prawie 100%. Takiej stopy zwrotu inwestorzy działający na rynku akcji mogą tylko pozazdrościć. Po niedawnych rekomendacjach ekspertów z niektórych banków o możliwości wzrostu cen ropy naftowej do 85 i więcej dolarów za baryłkę, zaczęły pojawiać się oceny zupełnie przeciwne, wieszczące początek większej korekty na rynku surowców i spadek cen ropy do 50 dolarów już w ciągu najbliższych tygodni. Analitycy Societe Generale uważają, że fundusze inwestycyjne i emerytalne, które kupowały kontrakty terminowe na ropę, by zabezpieczyć się przed rosnącą inflacją, teraz mogą zacząć zamykać pozycje, powodując większy spadek cen.
Nieco podobna jest sytuacja na rynku miedzi. Choć ceny tego metalu przyniosły w tym roku niemal takie same zyski, jak ropa, to korekta wzrostów, z jaką mamy do czynienia w ostatnich dniach jest znacznie bardziej dynamiczna. Notowania metalu spadają nieprzerwanie od pięciu dni, raz tylko próbując niewielkiego, krótkotrwałego odbicia. Nastroje popsuły informacje o spadku produkcji przemysłowej w Stanach Zjednoczonych, które są po Chinach drugą pod względem zużycia miedzi gospodarką. Z kolei wieści z Chin nie pobudzają specjalnie notowań na rynku. Pod koniec tygodnia Bank Światowy podwyższył prognozę wzrostu tamtejszej gospodarki, ale na inwestorach nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. W piątek tona miedzi kosztowała 4954 dolary, w ciągu tygodnia spadek ceny wyniósł około 8%.
Na fali surowcowego osłabienia spadają też ceny złota. Tu zniżka zaczęła się nieco wcześniej, niż w przypadku ropy, czy miedzi. Jednak tendencja ta zadaje się w ostatnich dniach powoli wygasać. Notowania złota ustabilizowały się w przedziale 930-940 dolarów za uncję. Jeśli sytuacja na giełdach papierów wartościowych nadal będzie się pogarszać, ceny metalu mogą znów powrócić do tendencji wzrostowej. Z punktu widzenia analizy technicznej możliwe są jednak dalsze spadki. Notowania złota nieraz już sprawiały analitykom niespodzianki.
W piątek okazało się jednak, że korekta na rynku surowców może mieć bardziej złożony przebieg. Notowania miedzi ponownie przeniosły się na poziom ponad 5000 dolarów za tonę, a i ceny ropy naftowej nie miały ochoty spadać poniżej 71 dolarów. Te wahania nie świadczą jednak o niczym więcej, jak o niepewności inwestorów co do rozwoju sytuacji na tych rynkach.
Wieści z rynku:
Większy eMax z mBanku
W związku ze zmianami rynkowych stóp procentowych mBank podjął decyzję o podwyższeniu z 4,15 do 4,4% oprocentowania kont oszczędnościowych Emax plus i Biznes plus dla kwot poniżej 50 tys. zł i z 4,7 do 5% dla kwot ponad 50 tys. zł.
Rodzina na Swoim także w BPH
Bank BPH podpisał z Bankiem Gospodarstwa Krajowego umowę w sprawie przystąpienia do rządowego programu stosowania dopłat do oprocentowania kredytów „Rodzina na Swoim”. Program cieszy cię coraz większą popularnością wśród chętnych do zakupu mieszkania.
Stopy procentowe mogą zostać obniżone
Sławomir Skrzypek, prezes Narodowego Banku Polskiego pytany o wpływ danych o niższej inflacji w maju na poziom stóp procentowych powiedział, że jest za dalszym łagodzeniem polityki pieniężnej i wspieraniem rządu w walce ze skutkami kryzysu. Może to wskazywać na obniżkę stóp procentowych w najbliższym czasie. Ocenił też, że członkowie Rady Polityki Pieniężnej nie powinni w swych wypowiedziach wyprzedzać przyszłych decyzji Rady w tej kwestii. Kilka dni temu niektórzy członkowie RPP publicznie deklarowali, że nie widzą potrzeby radykalnych zmian polityki pieniężnej, w kontekście perspektyw obniżenia stóp procentowych.
Walutowe Konto Oszczędnościowe w PKO BP dla kredytobiorców
Od 15 czerwca bank PKO BP rozszerza swoją ofertę o możliwość prowadzenia kont oszczędnościowych w euro, dolarach lub frankach szwajcarskich, umożliwiających spłatę kredytów walutowych z deponowanych na nich środków. Za otwarcie i prowadzenie konta nie są pobierane żadne dodatkowe opłaty. Można na nie wpłacać waluty w formie gotówkowej i bezgotówkowej. Osoby, które zdecydują się na założenie takiego konta do 15 wrześnie 2009 r. otrzymają dodatkowy bonus w wysokości 50 zł.
Certyfikaty na Gold FIZ
Od 23 czerwca można się zapisywać na emitowane przez Investors TFI Certyfikaty Gold FIZ. Fundusz inwestuje w złoto i papiery spółek wydobywających ten kruszec.
BRE Private Banking proponuje Akumulację
Najbogatszym klientom BRE Private Banking & Wealth Management zaoferował nowy program inwestycyjny o nazwie Akumulacja. Stanowi on połączenie trzech lokat terminowych o stałym oprocentowaniu oraz wybranego produktu inwestycyjnego. Do 30 czerwca oprocentowanie 3-, 6- i 12-miesięcznych lokat wynosi odpowiednio 7,5%, 7% i 6,5%.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance
źródło: Gold Finance – informacja prasowa
sprawdź ofertę: Gold Finance