Sejm otrzymał projekt budżetu na 2011 rok, który zakłada deficyt w wysokości łącznej 40 mld zł, przy czym dochody państwa szacowane są na 272,3 mld zł, a wydatki na 313,5 mld zł. Rząd prognozuje jednocześnie, że PKB wzrośnie o 3,5%, a inflacja sięgnie poziomu 2,3%. Aby ograniczyć deficyt budżetowy zamrożone mają zostać płace w sferze budżetowej, za wyjątkiem wynagrodzeń nauczycieli. Z 6,4 tys. do 4 tys. zł zmniejszy się zasiłek pogrzebowy, a o 1 punkt procentowy wzrośnie podstawowa stawka podatku VAT. Zlikwidowana zostanie również ulga w akcyzie na biopaliwa. Rada Polityki Pieniężnej postanowiła nie zmieniać stawki stóp procentowych, w wyniku czego podstawowa stopa referencyjna nadal wynosi 3,5%. Oczekiwana stopa inflacji gospodarstw domowych wyniosła w ubiegłym miesiącu 2,1% i była znacznie niższa niż w sierpniu, kiedy wyniosła 2,7%.
Komisja Europejska zapowiada, że przy decydowaniu o wszczęciu procedury w przypadku nadmiernie wysokiego deficytu, będzie jednocześnie brać pod uwagę koszty reform emerytalnych, które podjęte zostały przez poszczególne kraje. Warto zaznaczyć, że Polska zabiegała o takie rozwiązanie już od kilku lat. W praktyce oznacza to, że Komisja Europejska będzie tolerować deficyt budżetowy naszego kraju na poziomie 4%. Po wrześniu Ministerstwo Finansów zrealizowało 88% potrzeb pożyczkowych na ten rok i posiada ok. 38 mld zł wolnych środków. Dzięki temu możliwe będzie ograniczenie emisji obligacji i bonów skarbowych. Według przedstawicieli resortu finansów, dobra ocena Polski wśród inwestorów zagranicznych powoduje niespodziewany napływ kapitału zagranicznego na polski rynek długu. W drugim kwartale 2010 roku deficyt na rachunku bieżącym wyniósł 1 mld 534 mln euro i był o 72 mln euro wyższy niż w tym samym okresie 2009 roku. Eksport towarów wyniósł 30 mld 761mln euro i wzrósł tym samym o 24,9%, z kolei import osiągnął poziom 31 mld 414 mln euro i był wyższy także o 24,9%.
W poprzednim tygodniu główne indeksy warszawskiej giełdy biły rekordy trwającej od lutego ubiegłego roku tendencji wzrostowej, niemniej jednak nie przyniosło to znaczących zmian ich wartości. Indeks największych spółek i WIG zwiększyły swą wartość o zaledwie 0,2%, mWIG40 poprawił notowania o 0,9%, zaś sWIG80 zanotował spadek o 0,3%. Wszystko to miało miejsce przy lekko zniżkujących obrotach. Wśród subindeksów branżowych najlepszy wynik stał się udziałem WIG Telekomunikacji, który zyskał 3,7%. Liderem spadków były natomiast firmy informatyczne, których wskaźnik zniżkował o 3,2%. O 1,5% w dół poszły notowania WIG Budownictwo. Wskaźnik spółek spożywczy stracił na wartości niemalże 0,7%, a WIG Banki o 0,45%. Po wrześniowej tendencji wzrostowej, kiedy to WIG20 zyskał 7,5% na wartości, a WIG ponad 7%, trudno powiedzieć, co będzie się działo w październiku. Trzeba liczyć się z możliwością spadkowej korekty.
We wrześniu kurs euro okazał się najmocniejszy od marca. Marszowi w górę bynajmniej nie zaszkodziły niepokoje związane z Irlandią, czy też obniżenie ratingu Hiszpanii. Euro od czerwca umocniło się wobec dolara o prawie 16%. Tylko we wrześniu kurs wspólnej waluty umocnił się o niemal 9%. Dolarowi natomiast nie pomagają nawet dobre dane makroekonomiczne. Inwestorzy są wciąż pod wrażeniem zapowiedzi Fed o gotowości dodrukowania dolarów, jeśli zaszłaby taka potrzeba, oraz deklaracji zdecydowanego przeciwdziałania deflacji wraz ze zdecydowanym utrzymywaniem tempa wzrostu cen na pożądanym poziomie. Bank centralny bynajmniej nie zamierza bronić wartości dolara. Osłabieniu dolara z zazdrością przyglądają się władze monetarne Japonii i Szwajcarii, bowiem tam waluty cały czas się umacniają.
W piątek kurs euro wyniósł 1,37 dolara, a frank stał się droższy od amerykańskiej waluty. Dolara w minionym tygodniu można było kupić już za 0,97 franka. Od chwili walutowej interwencji banku centralnego Japonii, jen cały czas się umacnia. Zyskał już w tym czasie 3%.
Złoty kontynuuje tendencję umacniania się, która rozpoczęła się pod koniec wakacji. Za dolara w sierpniu trzeba było zapłacić 3,16 zł, a w piątek można było go kupić już za 2,869 zł, czyli o 30 groszy taniej. Oznacza to umocnienie się naszej waluty wobec dolara o 9%. W piątek dolar stracił na wartości aż 1,5%, a jego kurs dotarł do poziomu najniższego od połowy kwietnia. Od majowego osłabienia nasza waluta zyskała 28 groszy, czyli 6,6% wobec euro. W piątek wspólną walutę można było kupić za 3,94 zł. Nasza waluta podjęła próbę umocnienia się wobec franka, która udała się dopiero w piątek, gdy jego kurs spadł o 1,2%, do poziomu 2,93 zł. Od początku września złoty zyskał wobec franka szwajcarskiego nieco ponad 5%, a od lipcowego szczytu o 7,7%. Nasza waluta odczuwa skutki pogarszającej się sytuacji na światowych rynkach finansowych, zwłaszcza w Europie. Obawy związane z Irlandią i Hiszpanią działają na naszą niekorzyść, ale dobre dane, dotyczące rodzimej gospodarki w połączeni ze sporym zainteresowaniem zagranicznego kapitału naszymi papierami skarbowymi, powodują, że złotówka trzyma się dobrze.
Wedle danych Narodowego Banku Polskiego, wartość kredytów hipotecznych na zakup nieruchomości, wzrosła w sierpniu o ponad 10 mld zł. Z kolei, łączna wartość kredytów na ten cel osiągnęła pułap 261,1 mld zł. Z tej kwoty 162,4 mld zł stanowią wyłącznie kredyty walutowe.
Rada Polityki Pieniężnej, jak wynika z opublikowanych niedawno założeń polityki pieniężnej na przyszły rok, nie wyklucza interwencji na rynku walutowym, jeśli będzie to konieczne. Cele będzie utrzymanie inflacji na poziomie 2,5%.
M.M.
bankowynet.pl