Pogarszająca się sytuacja państw Półwyspu iberyjskiego nie przeszkodziła niemieckiej giełdzie w poprawieniu rekordu pokryzysowej hossy. Indeks DAX znalazł się na najwyższym poziomie, liczą od czerwca 2008 roku. Inwestorzy z Frankfurtu pozytywnie patrzą w przyszłość.
Europejskie giełdy w czwartek interesowały się wyłącznie wydarzeniami o charakterze lokalnym, jako że Amerykanie obchodzili Święto Dziękczynienia, z racji czego giełda nie funkcjonowała. W centrum uwagi inwestorów ze Starego Kontynentu był kryzys wypłacalności tzw. państw peryferyjnych w Eurolandzie. Po kłopotach Grecji i Irlandii, do grona euro bankrutów już niebawem może dołączyć niestety Portugalia. Wierzyciele powoli tracą zaufanie do Lizbony, w wyniku czego wyprzedają portugalskie papiery skarbowe. W chwili obecnej rentowność obligacji 10-letnich podskoczyła o 12 punktów bazowych, sięgając tym samym rekordowego poziomu 7,29%. Takiego oprocentowania lizboński rząd może już nie zaakceptować.
Portugalia to nie jedyne państwo w Unii Europejskiej, które zmaga się z poważnymi kłopotami finansowymi. Rynki coraz bardziej przejmują się sytuacją Hiszpanii i Włoch. Na problemy tychże państw wskazuje między innymi to, że premia za ryzyko trzymania 10-letnich hiszpańskich obligacji względem analogicznych papierów z Niemiec, po raz pierwszy w całej historii istnienia strefy euro, przekroczyła 2,5 punktu procentowego. Inwestorzy napierają też na włoskie ministerstwo finansów na podwyższenie rentowności papierów skarbowych. Najprawdopodobniej nie było dziełem przypadku to, że szef Bundesbanku wspomniał, że jeśli obiecana w maju kwota 750 mld euro nie będzie wystarczająca dla uspokojenia rynków, będzie trzeba rozważyć jej powiększenie.
Czwartkowa sesja na europejskich giełdach odbyła się pod znakiem obaw związanych z niewypłacalnością rządów. Giełdowi inwestorzy nie mieli jednak poważnego wpływu na indeksy. Spadki w Dublinie sięgnęły jedynie 1,2%, a madrycki indeks IBEX35 w końcówce sesji nawet odrobił większość strat, zniżkując tylko o 0,2%. Giełda w Portugalii z kolei zakończyła sesję na minimalnym plusie.
Specjaliści twierdzą, że głównym powodem zmartwień inwestorów na giełdach europejskich jest kryzys zadłużenia na peryferiach Europy. Nie ma on jednak wpływu na ogólną kondycję globalnej gospodarki. Dlatego też zdaniem analityków, nie trzeba obawiać się o zbyt głęboką korektę. Część inwestorów wciąż stoi obok rynku.
Z tego względu na centralnych parkietach europejskich panowały w czwartek znakomite nastroje. Paryski indeks CAC40 zyskał 0,3%, londyński FTSE100 wzrósł o 0,7%, zaś niemiecki DAX zyskał na wartości 0,8%, osiągając najwyższy kurs zamknięcia od 29 miesięcy.
źródło: Bankier.pl,
K.K., “Frankfurt bije rekordy hossy”.