Wielu polityków, jak również samych obywateli, zwłaszcza tych, którym odmówiono zaciągnięcia kredytu hipotecznego, głośno mówi na temat potrzeby luzowania polityki kredytowej banków. Tymczasem sami ekonomiści wypowiadają się, że dotychczasowe rekomendacje wprowadzone przez Komisję Nadzoru Finansowego przyczyniły się do tego, że dziś nie mamy problemu z nadmiernym zadłużeniem obywateli, ani z kłopotami finansowymi banków.
Rekomendacje KNF zaostrzyły w sposób znaczący kryteria udzielania kredytów hipotecznych w polskich bankach. Po okresie liberalnej polityki kredytowej, stosowanej w czasach przed wybuchem kryzysu gospodarczego, była to ogromna zmiana. W chwili obecnej, standardowo przyjmuje się poziom 80% wartości nieruchomości jako poziom maksymalny udzielanego kredytu hipotecznego bez dodatkowych zabezpieczeń. Z kolei, bank będzie miał podstawy do odmówienia wypłaty kredytu hipotecznego, gdy po stronie klienta wydatki na kredyt mieszkaniowy będą przekraczały 50% budżetu gospodarstwa domowego.
Takie zapobiegawcze podejście do kredytowania klientów jest korzystne dla banków. Nawet jeśli wartość przedmiotu zabezpieczenia hipotecznego, czyli nieruchomości, spadnie o kilkadziesiąt procent, bank i jego interesy pozostaną bezpieczne, ponieważ nie udzielił on kredytu na 100% wartości nieruchomości.
Poluzowanie polityki kredytowej banków oraz wprowadzenie zmian przez KNF do wydanych rekomendacji dla rynku finansowego rzeczywiście skutkowałoby zwiększeniem akcji kredytowej. To z kolei spowodowałoby, że popyt wewnętrzny zacząłby wzrastać, dając pozytywne warunki do rozwoju całej gospodarki, a zwłaszcza sektora mieszkaniowego.
Eksperci podkreślają, że z takimi skutkami mielibyśmy do czynienia wyłącznie w krótkim okresie czasu. Udzielanie kredytów większej liczbie osób spowodowałoby, że większe byłoby prawdopodobieństwo wystąpienia zjawiska niespłacania kredytów. Większość osób, które w wyniku poluzowania polityki kredytowej przez banki, miałoby szansę na kredyt, zdaniem specjalistów, w krótkim czasie przestałoby spłacać swoje zobowiązanie. Straty banków powstałe w takiej sytuacji odbiłyby się negatywnie na wielu podmiotach. W pierwszej kolejności za taką sytuację zapłaciliby sami kredytobiorcy, którym zabrane i zlicytowane zostałyby mieszkania. Jeśli pieniądze te nie pozwoliłyby na pokrycie zobowiązania w banku, wówczas to straty wynikające z takiego stanu rzeczy byliby zmuszeni pokryć akcjonariusze banków. Jeśli i to nie byłoby wystarczające, budżet państwa musiałby wziąć na siebie tą stratę.