Na wtorkowej sesji na nowojorskiej giełdzie całkowitym fiaskiem zakończyły się wszelkie próby pokonania byków. Pomimo mieszanych danych, jakie napływają ze spółek i gospodarki amerykańskiej, indeksy giełdowe zdołały odrobić poniesione na starcie straty. 25 stycznia publikowano dane kwartalne w formie sprawozdań finansowych dużych, amerykańskich korporacji. Niestety, więcej było tu rozczarowań niż pozytywnych niespodzianek.
Przemysłowy konglomerat 3M, który bywa nazywany amerykańską gospodarką w pigułce, jedynie nieznacznie zdołał przewyższyć rynkowy konsensus, co było jednak mniej ważne od zdecydowanego spadku marży operacyjnej. Inwestorów mogła negatywnie zaskoczyć względnie niska prognoza tegorocznych zysków. Środek przedziału uplasował się bowiem nieco poniżej oczekiwań analityków. Walory wchodzącego w skład średniej przemysłowej 3M zanotowały zniżkę rzędu 2,6%.
Również spadek, i to o ponad 2%, stał się udziałem akcji koncernu Johnson & Johnson, który odnotował głębszy od prognoz spadek przychodów i jednocześnie nie zachwycił inwestorów tegoroczną prognozą zysków – od 4,80$ do 4,90 $ wobec wcześniej oczekiwanych 4,97$. Około 1,5% zwyżkę zanotowała ubezpieczeniowa grupa Travelers oraz telekomunikacyjny Verizon, pomimo że wyniki obu tych spółek nie były zachwycające na tle prognoz analityków.
Jeśli chodzi o dane makroekonomiczne, to w tym względzie rozczarowały w zasadzie wszystkie wskaźniki, za wyjątkiem indeksu nastrojów konsumentów, który w opinii Conference Board wzrósł w tym miesiącu z 53,3 do 60,6 punktów. Warto podkreślić, że to najwyższy wynik od maja 2010 roku, który znacząco przewyższa rynkowy konsensus na poziomie 54,4 punktu. Wciąż jednak jest to rezultat o połowę niższy od średniej z czasów poprzedniego okresu dobrej koniunktury gospodarczej w Stanach Zjednoczonych.
Głębszy od prognoz spadek cen domów w USA nie wywołał negatywnej reakcji na rynku akcji. Ceny w 20 metropoliach były w listopadzie ubiegłego roku o 1,6% niższe, niż w 2009 roku, co potwierdza niestety tezy pesymistów, że amerykański rynek nieruchomości właśnie wstępuje w drugą fazę kryzysu. W powojennej historii Stanów Zjednoczonych nie było jeszcze ożywienia gospodarczego, któremu nie towarzyszyłaby poprawa koniunktury w sektorze mieszkaniowym.
Inwestorzy na Wall Street zdecydowali się wykorzystać spadek cen z początku wtorkowej sesji do zwiększenia zaangażowania w akcje. Powodem zakupu akcji mogło być wieczorne orędzie prezydenta Obamy i środowa publikacja komunikatu FOMC. Od 80 lat prezydencki cykl nigdy nie zawiódł, więc nie ma podstaw do tego, aby twierdzić, że tym razem będzie inaczej.
Warto podkreślić, że odrabianiu strat na rynku akcji towarzyszyła silna korekta na rynkach surowcowych, bowiem ropa staniała o ponad 1%, miedź o 2,6%, a ceny palladu, ołowiu, cyny i cynku spadły po przeszło 3%. Jednocześnie podrożały amerykańskie papiery skarbowe, w wyniku czego rentowność obligacji 10-letnich obniżyła się o 7 punktów bazowych, do poziomu 3,33%.
M.M.
bankowynet.pl